Za tę ekranizację powinni przepraszać. Jest tak ogołocona z treści, głębi, setek szczegółów, dewiacji, wulgaryzmów, pedofilskiej chuci, że aż strach. Jest wygładzona do obrzydliwości. Jedynie widok ślicznych stóp lekko to rekompensuje - wow, że je w ogóle pokazali! Choć w obu przypadkach zupełnie bez sensu nazywają to "kazirodztwem". Gdybym nie znał książki, to bym przełknął tę płyciznę. Równą śmieszność mogliby zrobić czyniąc ekranizację "Ulyssesa" opartą na samej fabule, a każdy kto i tę czytał wie, że cały majstersztyk kryje się w kunszcie pisarskim, którego żaden obraz nie zastąpi. No, może poza dziewczęcymi stópkami. ;)