Przyznam, że sam film na mnie nie zrobił wrażenia; ot, kolejny amerykański film, poruszający
kontrowersyjne zagadnienia w sposób wręcz pobłażliwy. To, że przed seansem przeczytałam
powieść, nie było pomocne- nie mogłam się wyzwolić od chęci porównywania (szczególnie uderzyła
mnie postać Dolores- w książce Nabokova cały smaczek polega na tym,że nie wiadomo, jaka
właściwe była Lo). Jednak rola Ironsa zrobiła na mnie ogromne wrażenie, gdyby nie on, obraz
Lyne'a nie dostałby ode mnie 7.